
Do
Stefanowic zajechałam zupełnie przypadkowo a historię, jak się tam
znalazłam i jaka mnie tam spotkała niespodzianka...ba, nagroda za moje
łazęgostwo, opowiedziałam we
wpisie o krzyżu pokutnym. Krzyż,
dla którego stanęłam na poboczu drogi, tuż przed zakrętem na górce, to
zwykły, drewniany krzyż, z blaszana postacią Ukrzyżowanego. Zachwyciło
mnie jednak jego położenie i chwytający za serce wygląd na tle
błękitnego nieba. Dodatkowym plusem, jest mała nadrzewna kapliczka,
chyba niezbyt stara, powieszona na jednym z drzew rosnących po bokach
krzyża.
Zrobiłam im tak wiele zdjęć i w sumie nic, prócz urody miejsca, mnie nie usprawiedliwia....ale nie żałuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz